Znużony zgiełkiem miasta emigrant wewnętrzny
wszedł na wzgórze cieni
rozproszonych w żyznej glebie
które wspominamy listopadowym zniczem.
Dzisiaj nie topi się parafinowy wosk
alejki puste
betonowe odgłosy obutych stóp
płoszą sowie rewiry
Emigrant wewnętrzny odczytuje nazwy
na kamiennych tablicach
zmęczony gasnącym dniem przysiada na ławce
wdaje się w rozmowę z umarłymi.