7 października 2010

Dolina Ud

Zasypiam w dolinie Ud
zwilżonych nocną narastającą mgłą
dającą schronienie ciepłu
podziemnych gejzerów
pulsujących banieczkami
życiodajnych oddechów.

Budzę się przemierzając w bród
wąską smużkę strumienia
nabierając ustami źródlanej karmy.

Wspinam się
po łagodnych stokach
pozostawiając na powierzchni
gorące tropy warg.

Podążam ku słońcu
odbijającym się w źrenicach
upuszczonych przez naturę stawach
coraz głębszych o poranku.